Historia Hufca Lubliniec

Harcerstwo to nie jest coś, co się umie, ale to jest coś czym się jest.

Obóz w Gronowicach w 1946r

Latem 1946 roku chętnych na obóz letni było tak dużo, że komenda Hufca postanowiła zorganizować w Gronowicach dwa turnusy. Jeden w lipcu (4.07-25.07), drugi w sierpniu (6.08-26.08). Podróż z Lublińca nie trwała długo. Najpierw pociągiem do Starego Olesna, a dalej pieszo do wyznaczonego miejsca we wsi Gronowice.

gronowice2345

Harcerze po raz pierwszy od wojny zamieszkali pod namiotami (na obozie w Kochcicach, ze względu na braki w sprzęcie, harcerze mieszkali w budynku). Swój obóz rozłożyli nad stawem, niedaleko lasu. Harcerki i zuchy ulokowane zostały w szkole powszechnej, gdzie kierownikiem był pan A.Podleśka. Komendantem pierwszego turnusu był druh Marian Ożarowski, zaś kwatermistrzem druh Ludwik Tobor.

gronowice2016rft2

Nad drugim obozem opiekę sprawował druh Anatol Muszała, a oboźnym był druh Mieczysław Pawłowski.  Wśród uczestników tych obozów znaleźli się m.in. Anatol Muszała, Mieczysław Pawłowski, Marian Ożarowski, Kazimierz Bromer, Roman Bieniek, Marian Gruchman, Sylwester Grześkowiak, Józef Klimanek, Teresa Ożarowska czy Zenon Kaczmarczyk.

12gronowice2016edmui

Jak wspomina druh Bolesław Klama: "Namioty, to były dary UNRa, duże wojskowe, trochę wyeksploatowane. W czasie deszczów przeciekały, ale nam młodym dawało to wielką frajdę i prawdziwą przygodę. Komenda obozu miała trochę inny namiot, tam też mieścił się magazyn art. spożywczych." Pogoda podczas obozów była zmienna, harcerze nie narzekali jednak na nudę: dyżury w kuchni, warta, musztra, porządkowanie w obozie, zdobywanie sprawności.

 gronowice2016rft23

Harcerze sami prowadzili kuchnię polową, bez dodatkowych kucharek, przy okazji zdobywając sprawności kucharza. Tu znowu oddajmy głos druhowi Bolesławowi: "Wśród Kadry Obozu był też piekarz zawodowy, dzięki niemu sami wypiekaliśmy chleb na nasze potrzeby, w jakiejś nieczynnej poniemieckiej piekarni. Właścicielka, której której mąż nie wrócił z wojny pozwoliła na jej wykorzystanie. Piszę o tym tyle, gdyż też przez kilka dni byłem kuchcikiem, a kiedy było pieczenie chleba, byliśmy pomocnikami piekarza."(tym piekarzem był druh Ludwik Tobor).

gronowice2016rft234 

O innym ciekawym zwyczaju pisze w swoich wspomnieniach druh Kazimierz Bromer: "Na obozie panował wzorowy ład i dyscyplina, czego dowodem była ciekawa ceremonia tzw."pogrzeb słomki". Otóż gdy w czasie przeglądu namiotów po porannym apelu ktoś z komendy zauważył w namiocie np.: kawałek słomki z siennika, lub inne śmieci, ogłaszano zbiórkę danego zastępu z "nieporządnego namiotu" i w pełnym rynsztunku - wyposażeniu - niesiono "ową słomkę/śmieć na rozpostartym kocu przez czterech harcerzy w asyście całej grupy pod las, tam kopano głęboki dół i grzebano go."

Oczywiście na obozie nie mogło zabraknąć ognisk, podczas których wraz z harcerkami śpiewano piosenki, wystawiano skecze, organizowano różne gry sprawnościowe i zabawy. Ulubionym zajęciem popołudniowym było pływanie w pobliskim stawie, a kto potrafił mógł swoich sił spróbować w wędkowaniu.

 gronowice2016rft

Na obozie harcerskim nie mogło też zabraknąć: biegów harcerskich, podchodów czy alarmów. Jeden taki alarm mundurowy (pisany częściowo w gwarze śląskiej) opisuje Kronika Drużyny Harcerek im. Świętej Jadwigi: "Nagle nasza Hufcowa, a to ich "Komedjantka" robi alarm w pełnym rynsztunku. Zastęp trzeci na nogach, jedna drugą popchnie, ta już leży, to się zaś te drugie chichrają, zamiast to poważne być, że mają strofa. Ale te nic... te se tam nic z tego nie robią, to są już takie ofiary. Zastępowo leci z tej góry jak jako jawa nie uczesano, jak dycki. Tak pomału jedna po drugiej lezie, aż nareszcie łostatnio zlazła. Wszystkie w śmiech. To ani prosto stać nie może, jeszcze na połśpi... a tu przegląd plecaków. Ta łostatnio miała jednak więcej szczęścia niż rozumu. Kieby ją tak byli przeglądali to by sie byli śmiali. Nie umiała się wybrać i pod mundurem miała piżama, przysła bez płachty, bez zogłówka, prawie wszystko zostawiła w izbie.  Koniec tego farońskiego przeglądu." Prawda, że było wesoło:)

12gronowice23456

Gdy tylko była taka możliwość harcerze odbywali wykapki i wyprawy. Jedną z nich opisuje we swych wspomnieniach druh Bolesław Klama: "Między innymi z moim zastępem byłem na całodziennym biwaku pod Olesnem. Dostaliśmy na drogę prowiant; trochę kaszy, dwie konserwy mięsne, sól, chleb i w drogę. Miejscem biwakowania były okolice Olesna, około 8 km. od obozu. Mieliśmy rozpalić ognisko i przygotować posiłek, piszę o tym, gdyż mieliśmy sporo nieprzewidzianych  problemów. Nie potrafiliśmy rozpalić ogniska, drzewo było zbyt mokre. Na szczęście w pobliżu stał dom, gospodyni widziała naszą nieporadność, przyniosła kilka suchych drewienek i ogień się palił. U tej gospodyni dostaliśmy też wodę potrzebną do ugotowania zupy z kaszy i mięsa. Okazało się, że któryś z chłopców strasznie przesolił tę zupę, ale głodni jakoś posililiśmy się. W uznaniu naszej wyprawy otrzymaliśmy sprawność wędrownika."

Podczas takich wypraw nie brakowało nieoczekiwanych zwrotów akcji:) Otóż jak opowiada druh Marian Gruchman, gdy jego zastęp pewnego wieczoru maszerował dziarsko do Starego Olesna, by odebrać z dworca ważnego gościa, przechodząc w pobliżu namiotów harcerzy z Rybnika, którzy obozowali w okolicy, zauważył, że obozowisko jest słabo strzeżone. Nie namyślając się długo, harcerze lublinieccy postanowili wykraść sztandar powiewający na maszcie druhów z Rybnika. Jak pomyśleli, tak zrobili:) Następnego dnia, ze spuszczonymi głowami rybniczanie pojawili się w obozie lublinieckim, by wykupić wykradziony sztandar.

Ostatniego dnia obozu, 26 sierpnia, zadaniem harcerzy było spakowanie sprzętu, wyrównanie miejsca po namiotach oraz ułożenie tak darni, by po obozowisku nie pozostał żaden ślad. Następnie szybko ruszyli na dworzec do Starego Olesna, by nie spóźnić się na pociąg odjeżdżający do Lublińca.

Część druhen została jeszcze do 1 września, kiedy to w Gronowicach odbywał się odpust. Rano harcerze i harcerki udali się na mszę odpustową, z której wracać musieli szybko, gdyż potrzebna była pomoc przy obiedzie, na którym nie mogło zabraknąć klusek z czerwoną kapustą i rolady. Po obiedzie odbyły się śpiewy, którym przewodził (jak to zwykle bywało, w takich sytuacjach) druh Józef Klimanek.

12gronowice234567

 

Materiał opracowany na podstawie:
Dh Bolesław Klama - Wspomnienia
Dh Marian Ożarowski - Wspomnienia
Dh Kazimierz Bromer - Wspomnienia
Dh Anatol Muszała - Wspomnienia
Dh Marian Gruchman - Wspomnienia
Kronika I Drużyny Harcerek im. Świętej Jadwigi w Lublińcu

Zdjęcia:
Archiwum Hufca Lubliniec
Zbiory prywatne - Małgorzata i Marian Ożarowski
Kronika I Drużyny Harcerek im. Świętej Jadwigi w Lublińcu