Historia Hufca Lubliniec

Harcerstwo to nie jest coś, co się umie, ale to jest coś czym się jest.

Rejs Niepodległości

21 maja 2018r. fregata „Dar Młodzieży” wypłynęła z Gdyni w wyjątkowy rejs dookoła świata - "Rejs Niepodległości". Celem wyprawy było uczczenie stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości oraz promocja Polski za granicą. Podczas trwającej 10 miesięcy podróży „Dar Młodzieży” zawinął do największych portów świata. Na pokładzie statku popłynęło łącznie blisko 1000 młodych żeglarzy, wśród których znalazła się trójka naszych harcerzy druhna Karolina Mazur, oraz druhowie Angelo Korzekwa i Sebastian Piotrowski.

piotrekrejs2019rfr23wswsw

Punktem kulminacyjnym rejsu - był udział wszystkich uczestników w Światowych Dniach Młodzieży w dniach 22 −27 stycznia 2019r. w Panamie. Rejs "Dar Młodzieży" zakończy w Gdyni - 28 marca 2019r.

angelo2019jurejskiki

Tak o swoim udziale w Rejsie Niepodległości - opowiada druh Angelo:

Moja przygoda rozpoczęła się w grudniu 2017 roku kiedy koleżanka pracująca w ministerstwie, opowiedziała mi o pewnym konkursie, który organizują… szybko z przyjaciółmi się zgłosiliśmy, bo nagroda była niesamowita – jeden z etapów rejsu dookoła świata! Konkurs miał parę etapów, wymagał zrobienia zdjęcia oraz nauki o polskiej historii i żeglarstwie. Z naszego regionu zaangażowało się sporo osób i wygraliśmy aż we 4-kę… na 400 miejsc w całej Polsce, czyli 1/100 pochodziła z naszego regionu! Każdy płynął na innym etapie – ja chętnie opowiem Wam o moim.

angelo2019jurejsa

Wszystko na dobre zaczęło się 13 października, jeszcze kilka dni przed wejściem na pokład Daru Młodzieży. W słoneczny poniedziałkowy poranek, grupa około 50 osób wyruszyła z lotniska Fryderyka Chopina w podróż życia. Nawet dla paru osób z zawodowej załogi żaglowca, które leciały z nami, była to podróż w nieznane. Jeszcze nim zobaczyliśmy stolicę RPA, gdzie czekał na nas nasz statek, mieliśmy krótki przystanek w Dubaju na jednym z największych lotnisk świata. Stwierdziliśmy, że musimy ten czas dobrze wykorzystać. W ciągu zaledwie 3 godzin, z pomocą polskiej stewardessy, udało się nam wyjść z lotniska, zamówić taksówki i pojechać pod najwyższy budynek na świecie- "Burdż Kalifa". Zrobił na nas niesamowite wrażenie, prawie takie samo jak temperatura, która mimo nocnej pory sięgała prawie 40 stopni. W końcu o 3 nad ranem, mokrzy, ale szczęśliwi wsiedliśmy do samolotu, który leciał już prosto do Kapsztadu. Jeszcze przed lądowaniem ujrzeliśmy Górę Stołową, która królowała nad miastem. Powitanie było niesamowite, bo na lotnisku czekał na nas polski ksiądz, który pokazał nam miejsce zakwaterowania i zaprosił nas na wieczorną kolację z tutejszymi mieszkańcami. Po Mszy Świętej przeszliśmy do salki obok kościoła i przeżyliśmy bardzo miłe zaskoczenie. Czekało tam na nas wielu parafian, którzy pochodzą aż z 16 krajów Afryki. Każdy po kolei prezentował jakiś element swojej kultury: były narodowe tańce, piosenki i opowieści o lokalnych zwyczajach. Zaskoczyło nas to, jak wiele trudu włożyli w przygotowanie tych wystąpień. Kiedy przyszła kolej na nas, opowiedzieliśmy najciekawsze informacje o Polsce, a później zatańczyliśmy wspólnie Poloneza. Nasze kultury pozornie są bardzo różne, ale przy wspólnym stole bardzo szybko nawiązaliśmy dobry kontakt i ciężko było nam się z nimi rozstać.

angelo2019jurejsa22as22

Kolejnego dnia mieliśmy okazję zwiedzić najciekawsze miejsca w Kapsztadzie, takie jak Wzgórze Sygnałowe, stary port, gdzie zjedliśmy pyszną, lokalną rybę, czy wybrzeże, gdzie mogliśmy zrobić sobie zdjęcia z pingwinami. Zwiedzanie dobiegło końca i przyszedł w końcu czas by zamustrować się na pokładzie naszej fregaty. Już z daleka ujrzeliśmy wysokie 3 maszty górujące nad budynkami. Udało nam się jeszcze spotkać poprzednią załogę kończącą już swoją przygodę. Zdążyli udzielić nam kilku przydatnych rad na temat życia na statku.  Zaraz po wejściu zostaliśmy przydzieleni do jednej z wacht i zakwaterowani w 10-osobowych kubrykach. Od razu przejęliśmy obowiązki poprzedniej załogi i każdy miał przydzieloną jakąś funkcję. Mnie w udziale przypadła wachta dejmańska, do późna szykowaliśmy więc statek na bankiet, w którym miał uczestniczyć polski minister oraz lokalne władze. Była to dobra okazja do zapoznania się z całym statkiem i załogą, bo od razu rzuciliśmy się w wir pracy. Do tej pory pływałem na innym żaglowcu, który jest trzy razy mniejszy, więc byłem ciekaw wyglądu i systemu funkcjonowania "Białej Fregaty". Zostałem przydzielony do III wachty ale na całe szczęście udało się zamienić i finalnie trafiłem do drugiej – obsługuje ona środkową część statku- czyli śródokręcie i pracuje w godzinach 16-20 i 4-8 rano. Do naszych obowiązków należało wiele zadań, począwszy od zamiatania pokładu, aż po wymienianie żagli na naszym maszcie. Co trzy dni oprócz takich czynności jak sterowanie, nawigacja, czy obserwacja statków przepływających w pobliżu, dochodziła nam tzw. "dobówka". Polegała ona na wykonywaniu prac pod pokładem. Trzy osoby pomagały w kuchni, kolejne trzy były na pentrze załogowej i studenckiej, gdzie wydawały posiłki, po dwie osoby do toalet i korytarzy, a reszta była do dyspozycji bosmana.  Co ciekawe – toalety były zajęciem najbardziej pożądanym, bo po prostu było mało pracy, w porównaniu z np. pentrą, gdzie obsługiwało się 4 posiłki na których było ponad 100 osób.

angelo2019jurejsa22

Po dwóch tygodniach żeglugi dopłynęliśmy do pierwszego z naszych portów, którym był Mauritius, kraj niedaleko Madagaskaru. Na tej tropikalnej wyspie udało nam się zobaczyć największy na tej półkuli ogród botaniczny, gdzie posadziliśmy pamiątkowe drzewko, upamiętniające 100-lecie naszej Niepodległości. Również park krajobrazowy ,,7 kolorów ziemi’’, który wpisany jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO zachwycił nas różnorodnością odmian egzotycznych roślin i pięknem wzgórz, które mieniły się wspaniale swoimi barwami w świetle zachodzącego słońca. Poza zorganizowanymi wycieczkami mieliśmy chwilę czasu, by przejść się uliczkami tej wyspy, spróbować lokalnego jedzenia i owoców oraz zobaczyć jak żyją tutejsi ludzie. Czas na lądzie minął bardzo szybko, zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi ruszyliśmy w dalszą podróż. Następnym przystankiem miała być stolica Indonezji- Dżakarta, ale zanim to nastąpiło czekał nas najdłuższy przelot bez zawijania do portu. Przez 27 dni byliśmy odcięci od świata, bez dostępu do internetu, długo nie widzieliśmy nawet żadnego innego statku- byliśmy w końcu na środku Oceanu Indyjskiego. Wolny czas pomiędzy wachtami spędzaliśmy na nauce gry w brydża, integracji przy planszówkach oraz udziale w DKF, czyli Dyskusyjnym Klubie Filmowym, zorganizowanym przez reżysera, operatora i dźwiękowca - ekipę, która płynęła razem z nami tworząc film dokumentalny o naszym rejsie. Nauczyliśmy się także wielu nowych umiejętności żeglarskich, począwszy od znajomości wszystkich lin, których jest prawie 200, aż po węzły i wykonywanie manewrów. Przed samym wpłynięciem szykowaliśmy nasz Dar, by pięknie wyglądać w porcie. Każda wachta malowała swoją część statku, myła pokład i trenowała wchodzenie na maszty.

angelo2019jurejsa22as

Po tylu dniach na Oceanie, z niecierpliwością oczekiwaliśmy zejścia na ląd. Powitano nas wyjątkowo uroczyście. Przy keji grała orkiestra Marynarki Wojennej i oczekiwały nas lokalne władze oraz nasza pani Minister. Podczas wchodzenia do portu odbyła się parada rejowa. Każdy z nas w jednolitym stroju, ubrał szelki asekuracyjne i wszedł na wyznaczone wcześniej miejsce na maszcie. Z dołu wyglądało to bardzo imponująco i również my z góry z wysokości 50-ciu metrów, mogliśmy podziwiać panoramę Dżakarty. Miasto zaskoczyło nas swoją odmiennością, pierwszy raz mieliśmy do czynienia z azjatycką kulturą. Ulice były bardzo zatłoczone, roiło się od skuterów, samochodów i tuk-tuków, czyli charakterystycznych małych, lokalnych pojazdów. Wydawało nam się, na pierwszy rzut oka, że jest tutaj wyjątkowo biednie, lecz mimo to ludzie byli bardzo serdeczni, witali nas przyjaźnie i często chcieli sobie zrobić z nami zdjęcia. Razem z załogą pojechaliśmy na wycieczkę do ,,Taman Mini”, gdzie na obszarze kilkudziesięciu hektarów, była niemal cała miniaturowa Indonezja. Wypożyczyliśmy rowery i objechaliśmy cały kompleks, zatrzymując się w najciekawszych miejscach. Po południu był czas na samodzielne wyjście, zakup pamiątek i ostatnia chwila na podziwianie miasta. Wypływając mieliśmy tylko 4 dni na to, by znaleźć się w docelowym porcie, w Singapurze, gdzie kończyliśmy swoją przygodę. To miejsce było najbardziej imponujące z kolei pod względem nowoczesności – wieżowce o wysokości 200 metrów były tu normalnością, mieliśmy niestety tylko 2 godziny żeby zwiedzić to niesamowite miejsce ale dobrze je wykorzystaliśmy.

angelo2019jurejsa22as22awaw

Nasz etap był wyjątkowy pod względem różnorodności portów- zaczynaliśmy w Afryce, a kończyliśmy w Azji. Po drodze mijaliśmy Przylądek Dobrej Nadziei, aktywny wulkan Krakatau, a także mieliśmy okazję przejść chrzest równikowy. Jest to stara tradycja żeglarska, polegająca na tym, że każdy, kto pierwszy raz przekracza równik, musi wykonać szereg zadań, by móc dostąpić zaszczytu pocałowania pierścienia Neptuna i otrzymania nowego morskiego imienia. Przepłynęliśmy łącznie prawie 7 tysięcy mil morskich, poznaliśmy wyjątkowych ludzi i mieliśmy okazję w nietypowy sposób uczcić 100-lecie odzyskania przez Polskę Niepodległości.  To była naprawdę genialna inicjatywa i cieszę się, że mogłem w niej wziąć udział!

angelo2019jurejs12121

Swoimi wspomnieniami podzielił się z nami także druh Sebastian:

Rejs Niepodległości był dla mnie niezapomnianym wspomnieniem, ktore na zawsze zostanie w mojej pamięci. Dzięki tej przygodzie poznałem wielu wspaniałych ludzi, z którymi mam nadzieję kontakt nigdy się nie urwie.

piotrekrejs2019rfr

Nauczyłem się co to znaczy życie na morzu, nabyłem nowych doświadczeń i wartości. Gdy nie masz świadomości co dzieje się na lądzie bo nie masz żadnego kontaktu ze światem. Polecam każdemu się tak odciąć od wirtualnej rzeczywistości, niestety nie każdy poradzi sobie z tym doświadczeniem poprzez brak kontaktu z bliskimi.

piotrekrejs2019rfr2

Sztormy, temperatura, spanie w trudnych warunkach oraz przebywanie z ludźmi, którzy nie zawsze Ci odpowiadają. Mimo wszystko, warto, polecam każdemu. Ahoj!

piotrekrejs2019rfr23

Druhna Karolina Mazur - tak wspomina ten rejs:

Dar Młodzieży płynie! Po tym jak w zeszłym roku udało mi się wygrać konkurs zorganizowany z okazji odzyskania przez Polskę niepodległości - pod koniec grudnia wyruszyłam do Los Angeles. Podczas kilkudniowego pobytu wygrzewaliśmy się na plaży, zwiedziliśmy nieziemskie Hollywood i zaznaliśmy troszkę amerykańskiego życia buszując po supermarketach i zajadając się tostami z masłem orzechowym!

piotrekrejs2019rfr2aaa2a

Następnie popłyneliśmy do Acapulco, gdzie czekało nas spotkanie z meksykańskimi studentkami, podziwianie zapierających dech w piersiach widoków na zatokę oraz bankiet w starym forcie gdzie mogliśmy się zbliżyć do lokalnej kultury. Finalnym portem mojej podróży była Panama, gdzie w chwili przypłynięcia trwały Światowe Dni Młodzieży, miasto zasypane młodymi ludźmi z całego globu, przepełnione entuzjazmem i różnorodnością!

piotrekrejs2019rfr2aaa2

Podczas całego rejsu czekało nas wiele wyzwań i zmagań z swoimi słabościami, życie na statku zdecydowanie różni się od tego jakie znamy na co dzień. Wróciłam już do codzienności i rozkoszuje się temperaturami, które w porównaniu do panamskich upałów są naprawdę przyjemnie.

piotrekrejs2019rfr2aaa

Opracowane na podstawie:
Wspomnienia - Angelo Korzekwa
Wspomnienia - Sebastian Piotrowski
Wspomnienia - Karolina Mazur

Zdjęcia:
Materiały prywatne: Angelo Korzekwa, Sebastian Piotrowski, Karolina Mazur